Richard Gere, buddysta i dżentelmen
„Serce naszej egzystencji składa się z miłości i współczucia i wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Mądrość jest podstawą naszego optymizmu, który pozwala nam obudzić się z półkoszmaru, w którym żyjemy. Nie możemy się rezygnować. " Ryszard Gere z pewną lekkością waży słowa, których używa. Poważny, ale nigdy poważny aktor Żigoł amerykański I Oficer i Dżentelmen wydaje się w pełni zadowolony z życia, które prowadzi. Spokój, który pochodzi od jednego kultura buddyjska z czego został pełnoprawnym ambasadorem na świecie.
W sierpniu zeszłego roku skończył sześćdziesiąt dwa lata: jak dziś patrzysz na świat?
Najnowsze wiadomości Gere sprzedaje willę za 65 milionów dolarów? Ryszard GereZawsze byłem przekonany, że najlepsze w życiu przychodzi do Ciebie tylko wtedy, gdy jesteś optymistą. Rzeczywistość ciągle nam powtarza, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni: jest to więź, której nie możemy zaprzeczyć. Jedynym sposobem na przetrwanie jest zrozumienie tego połączenia i wzajemne chronienie się. Widząc, jak Dalajlama jest witany na całej planecie, poza Chinami, jestem przekonany, że nasza mała planeta - wioska będzie mogła funkcjonować najlepiej.
© Kikapress
Aktor i buddysta, fikcja i medytacja. Jaka jest granica między tym, co jest prawdą, a tym, co nie jest?
My, aktorzy, tworzymy rodzaj manipulacji, w której udajemy, że jesteśmy w centrum opowieści. Nasza praca musi doprowadzić do tego, by manipulacja była dobra do tego stopnia, że to kłamstwo działa. Rzeczywisty świat nadal bombarduje nas informacjami, które przetwarzamy do momentu, w którym wierzymy, że są to prawdziwe informacje, podczas gdy – oczywiście – wcale tak nie jest. Rzeczywistość działa inaczej, stale rośnie, nie robi nic poza odsyłaniem nas z powrotem do nowych sytuacji. W końcu nie ma niczego, co można by uznać za naprawdę „prawdziwe”.
W tym sensie, jak wpisuje się twoja praca jako aktora?
Sama idea kina tkwi głęboko w eksploracji umysłu i serca mężczyzn. Dziś internet tworzy rodzaj alternatywnej rzeczywistości, stał się repertuarem prawd absolutnych. Ale życie jest bardzo dziwaczne, o wiele bardziej zaskakujące niż wyimaginowane wytwory naszego umysłu. To ogromne źródło inspiracji.
© KikapressDużo podróżował do pracy i spotykał tysiące ludzi. Co najbardziej uderza w ludzkości?
Wielka siła i inteligencja ludzkiego umysłu. Po świecie krążą oceany twarzy i każdy z tych mężczyzn ma szansę przezwyciężyć negatywność. Nie ma nic cenniejszego niż możliwość poszerzenia umysłu.
Jak podeszliście do buddyzmu?
Z buddyzmem zetknąłem się w wieku dwudziestu lat, w okresie mojego życia, kiedy nie byłem wcale szczęśliwy, jak wielu chłopców w moim wieku. Aby uciec przed pewnym poczuciem pustki, zacząłem czytać książki o buddyzmie tybetańskim. następował ten Zen mistrza Sasaki Roshi, który od wielu lat jest wielkim przyjacielem piosenkarza i autora tekstów Leonarda Cohena. Dużo pracowałem z nim nad koncentracją i medytacją. Każdego dnia medytuję około czterdziestu minut i tego typu doświadczenie jest bardzo pocieszające dla mego ducha.
Kiedy zacząłeś praktykować medytację?
Medytuję codziennie od dwudziestego czwartego roku życia.Na początku nie było łatwo, potem – i jestem z tego dumny – poczułem, że coś się we mnie rozpływa i posuwa mnie do przodu w praktyce.
Dalajlama lubi nazywać siebie „przyjacielem Richarda Gere”. Kiedy po raz pierwszy go spotkałeś?
Po pięciu czy sześciu latach studiowania Zen miałem zaszczyt spotkać Jego Świątobliwość w Indiach. Jest moim guru, który potrafi podążać za mną ścieżką wierzącego i jednocześnie inspirować mnie we wszystkim, co robię. Budowanie tej relacji dyscypliny i szacunku zajęło trochę czasu: gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, zdał sobie sprawę, jak bardzo jestem krucha.
Bardzo często jeździsz do Indii i to dzięki wycieczce poznałeś tybetańskich uchodźców.
Cywilizację tybetańską spotkałem po raz pierwszy w Nepalu w 1978 roku. Był tam mały obóz uchodźców z Tybetu i to, co mnie najbardziej uderzyło, to ich duchowa głębia i umiejętności obserwacji. Wtedy wziąłem sobie do serca ich sprawę.
Nie czujesz się w jakiś sposób ograniczony pracą w Hollywood, które zdecydowanie nie jest miejscem dla świętych i wielbicieli?
© SipaNie. Myślę, że prawie codziennie radzenie sobie z najgorszymi aspektami rzeczywistości to świetny sposób na poznanie siebie i świata. Może ludzie nie oczekują ode mnie wiele, bo jestem aktorem, a aktorzy robią rzeczy nieduchowe. Przypomina to trochę historię Milarepy, który zamknięty w swojej jaskini zaznaczał na ścianach negatywne myśli czarną kredą, a pozytywne białą. Przez pierwsze dni jaskinia była całkowicie czarna, po chwili stała się całkowicie biała. Dla buddysty pobyt w Hollywood czy jaskini Milarepy to dokładnie to samo.
© Kikapress Czy taka praca w centrum uwagi jak twoja nie przeszkadza w buddyjskiej praktyce?
Gdybym nie prowadziła tego istnienia, trudno byłoby nawiązać kontakt z moją ciemną stroną. Chociaż życie, które prowadzę, często może okazać się niesamowitym rozproszeniem, jest to właściwie dobry sposób na utrzymywanie bliskiego kontaktu z tym, co czuję w środku. Nie mogłem poświęcić życia samej medytacji. Nie jestem aż tak silny.
Jak zmienił się świat kina od początku?
Małe filmy zniknęły, a dziś Hollywood myśli o hitach kinowych i nie traceniu pieniędzy. Kiedy zaczynałem, było to trochę jak pójście do dżungli i przebicie się maczetą. Byliśmy pionierami, którzy nie znali obranego kierunku. Dziś kino robione jest z szablonu, który z pewnością nie może być zachętą do kreatywności.
Co znaczy dla ciebie aktorstwo?
Dla mnie najważniejsze jest życie. Nawet jeśli kocham to, co robię, aktorstwo nadal jest pracą i nie uważam tego, kto wie co. Wolę zachować poczucie humoru.
© Kikapress Jak patrzysz w przyszłość?
Staram się nie planować za dużo. Wolę być zaskakiwany projektami, które przychodzą mi na myśl. Pochlebia mi przyjemność odkrywania i fakt, że po tylu latach mam scenariusze, które sprawiają, że mówię „hej, nigdy nie robiłem takiego filmu”. Myślę o działaniu w kategoriach życia osobistego, a na pewno nie kariery. Kontynuuję dla energii i zabawy, jaką daje mi ta praca. Jeśli to uczucie się skończy, nadejdzie czas, aby przestać działać. Uwierz mi, nie będę miał z tym żadnego problemu.