Na Linkedin szukamy pracy, a nie randki!

Próbowanie w mediach społecznościowych prawie nigdy nie jest dobrym pomysłem, ale my, kobiety, codziennie mamy do czynienia z przynajmniej jednym wirtualnym zalotnikiem.
C „trzeba powiedzieć, że w erze cyfrowej historii miłosnych zrodzonych w mediach społecznościowych jest wiele, ale te, niestety, stanowią prawdziwe wyjątki w niestety innej rzeczywistości.

Od zalotników (zwykle znacznie starszych od nas), którzy od lat piszą do nas na Facebooku bez odpowiedzi, po wielką casanovę, która nie wiedząc już, jak nam przeszkadzać, zaczęła próbować nawet na Linkedin.

Wyobraź sobie tę scenę: od tygodni desperacko szukasz pracy, być może blisko wygaśnięcia obecnej umowy o pracę. Aplikowałeś na setki stanowisk i odpowiedziałeś tylko na ogłoszenia, które Cię najmniej interesowały.
Nagle powiadomienie informuje, że otrzymałeś wiadomość na Linkedin od pana. Tak i tak.
Pełen nadziei biegnij, aby otworzyć wiadomość: czy on jest rekruterem? Łowca głów? Młody przedsiębiorca, który przeczytał Twoje zgłoszenie i jest zainteresowany Twoimi umiejętnościami?

Nie.
Jest małym człowiekiem bez informacji o profilu zawodowym, pisze do ciebie "Witaj, piękna, jesteś też z Mediolanu?".
Natychmiastowe i palące rozczarowanie.

Jeśli w normalnych warunkach, być może w innej sieci społecznościowej, zignorowalibyśmy przesłanie tego wyrafinowanego uwodziciela, na Linkedin pewne wiadomości naprawdę nas rozzłościły.
Ponieważ?
Pomimo bycia siecią społecznościową, Linkedin narodził się z określoną funkcją: tworzenie własnej sieci kontaktów zawodowych i poszukiwanie odpowiedniej pracy w bardziej ukierunkowany sposób.
To „trochę” jak różnica między kolacją w domu przyjaciela a lunchem biznesowym z potencjalnymi klientami.
Podziel się swoim życiem prywatnym ze znajomymi. Podczas lunchu biznesowego mówisz właśnie o pracy.
Dlatego ten limit na Linkedin musi być ściśle przestrzegany.

Jesteśmy po to, by szukać pracy, a nie po to, by ktoś nas zaprosił.

Czy to oznacza, że ​​we wszystkich innych sieciach społecznościowych możesz wypróbować bez hamulców?

Nie, absolutnie nie. Zdecydowanie nie.
Fakt, że dziewczyna jest na portalach społecznościowych, niekoniecznie oznacza prośbę o uwagę. Najmniej od kogoś, kogo nie zna, a kto zwykle kopiuje i wkleja tę samą żenującą wiadomość do wszystkich kobiet, które pojawiają się na jego tablicy ogłoszeń.
Jesteśmy w mediach społecznościowych, ponieważ on tam idzie, aby dzielić się tym, czego chcemy z wybranymi przez nas ludźmi.

Ten limit musi być zawsze przestrzegany. Bardziej niż kiedykolwiek w sieciach społecznościowych, które mają bardzo specyficzne cele, takich jak Linkedin lub Depop, aplikacja, która pozwala ludziom szybko sprzedawać (ale także kupować) wszystko, co jest w dobrym stanie, ale co chcą usunąć z szafy, być może aby zarobić trochę dodatkowej gotówki.
Nie trzeba dodawać, że zamieszkuje go wiele nieletnich dziewcząt, które są regularnie nękane przez starszych mężczyzn, którzy wiedząc, że dziewczyny są tam, aby sprzedać swoje rzeczy, czują się uprawnieni do oferowania im pieniędzy w zamian za erotyczne zdjęcia i filmy.
Strona na Instagramie z nazwą „Depopdrama” aka dramaty Depop, opublikowała nawet wszystkie wstydliwe prośby, które użytkownicy otrzymują codziennie.

Szukasz spotkania? Oto gdzie to znaleźć!

Jak ktoś już wie, istnieje wiele aplikacji (wśród najsłynniejszych Tinder i Meetic) stworzonych specjalnie dla samotnych serc, gdzie zapisujący się robią to świadomi otrzymywania zaproszeń do wyjścia, co oznacza, że ​​w aplikacjach randkowych zarówno strony są zainteresowane spotkaniem.
Ale tutaj też należy podkreślić jedną kwestię: kobiety korzystające z aplikacji randkowych nie spotykają się z byle kim. Jeśli więc chcesz znaleźć odpowiednią osobę w jednej z tych aplikacji, zachowaj szacunek. Nawet ludzie, którzy odmawiają.

Tagi:  Miłość-E-Psychologia Kuchnia Stary Dom